Na pewno nigdy nie leciałeś tak jak ten mężczyzna i lepiej tego nie rób! Nie miał pieniędzy na bilet

Zdarzało się, że pisaliśmy już o pasażerach na gapę, ale takiej historii jeszcze nie opisywaliśmy. Ponad 50 lat temu 19-letni wtedy Brian Robson pochodzący z Anglii pracował na australijskiej kolei. Mocno tęsknił już za domem, ale nie miał na bilet. Wpadł zatem na oryginalny pomysł. Poprosił swoich kolegów z pracy, by zamknęli go w skrzyni i nadali pocztą lotniczą. Teraz szuka tych, którzy wtedy mu pomogli!

Brian Robson brał udział w programie imigracyjnym. Dostał dwuletni kontrakt na pracę, a w zamian Australia miała opłacić koszty jego podróży w obie strony. Został pracownikiem Wiktoriańskiej Kolei. Szybko jednak okazało się, że to nie praca marzeń, a wyjazd tak daleko od domu to nie był dobry pomysł. Jednak zerwanie warunków umowy programu wiązałoby się ze zwróceniem kosztów, więc zdesperowany wpadł na zwariowany pomysł.

Jak opisuje polsatnews.pl, wymyślił, że w drewnianej skrzyni o wymiarach 90x90x60 cm zmieści się razem z walizką. Musiał jednak znaleźć kogoś, kto zabiłby wieko skrzyni. Poprosił o to kolegów, którzy z nim pracowali – Paula i Johna. Namawianie nie było łatwe. Chłopaki początkowo nie byli chętni, żeby spełnić życzenie Briana. Zapewnił im jednak anonimowość.

Brian opowiada:

John wspierał mnie od samego początku, ale Paul się wzbraniał – wspomina. Współpraca drugiego Irlandczyka była jednak ważna, bo miał on maszynę do pisania, potrzebną do wypełnienia dokumentacji.

Udało się przekonać kolegów. Zapakowali go do skrzyni razem z poduszką, walizką i dwiema butelkami: jedna zawierała wodę na drogę, druga miała pełnić funkcję toalety. Podróż miała minąć dość szybko bezpośrednim lotem, jednak paczkę przekierowano drogą przez Los Angeles. Pierwszy etap podróży (z Melbourne do Sydney) spędził do góry nogami, ponieważ paczka została tak umieszczona w luku. Tracił kilka razy przytomność. Odczuwał bóle.

Kiedy zakończył się drugi etap lotu, a skrzynię wstawiono do magazynu, pasażer na gapę był pewien, że jest w Londynie. Chciał więc wziąć latarkę, ale zesztywniałe palce odmówiły posłuszeństwa i latarka z wielkim hukiem upadła na dno skrzyni, usłyszał to pracownik magazynu.

Brian zdał sobie jednak sprawę, że mężczyzna mówi z amerykańskim akcentem.

Jeden z nich spojrzał przez otwór po sęku i trafiliśmy na siebie spojrzeniami. Odskoczył o milę i powiedział – tam jest ciało! Godzinę później rozpętało się piekło. FBI, CIA, ochrona lotniska, karetka.

Trafił do szpitala. Śledztwo jednak nie było przeprowadzone, a Amerykanie odesłali młodego wtedy mężczyznę do domu, już lotem pasażerskim. Dzisiaj 76-letni uciekinier spisał swoją przygodę w książce “Ucieczka w skrzyni” (“The Crate Escape”). Ukaże się do końca kwietnia. Sam jednak uważa, że to było bardzo głupiego.

Mówi:

Gdyby moje dzieci spróbowały czegoś takiego, zabiłbym je. Ale to były inne czasy. Żałuje tylko, że straciłem kontakt z przyjaciółmi, których poznałem w Melbourne. Gdybym spotkał ich znowu, chciałbym ich tylko przeprosić, że ich w to wpakowałem. I powiedzieć, że tęskniłem za nimi po powrocie. Chciałbym postawić im drinka.

Redakcja
Redakcja
Tworzymy dla Was wartościowe treści już od 2006 roku. Inspirujemy do wyruszenia w podróż, otwarcia na nowych ludzi i kultury, smakowania nowych potraw i ekscytowania się pięknymi widokami. Leć i odkryj świat!

Zobacz też

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Obserwuj nas

427,346FaniLubię
33,449ObserwującyObserwuj
5,711ObserwującyObserwuj

Zobacz też