Treść strony

  • polska firma
  • 20 lat na rynku
  • 600 000 klientów
  • bezpieczne płatności
  • gwarancja najniższej ceny

Treść główna

Opinie o książkach podróżniczych

Relacja z tragicznej wyprawy przedstawionej w filmie "Everest". W 1996 r. na Mount Evereście dwie komercyjne wyprawy kierowane przez charyzmatycznych liderów, Scotta Fischera i Roba Halla, znalazły się w potrzasku, zaskoczone podczas zejścia przez niezwykle gwałtowną nawałnicę. Żywioł pochłonął wówczas życie dwóch wybitnych przewodników wysokogórskich oraz trójki członków wyprawy. Wstrząsająca, pełna dramatyzmu historia o ludziach walczących o życie, opowiedziana przez Anatolija Bukriejewa, wytrawnego rosyjskiego alpinistę i przewodnika, który na przekór huraganowym wiatrom i szalejącej śnieżnej zawiei dokonał rzeczy niemożliwej, wyrywając zagubionych na Przełęczy Południowej uczestników z bezlitosnych szponów najwyższej góry świata. Znaleźli się jednak ludzie, którzy zakwestionowali słuszność decyzji podjętych wówczas w szczytowych partiach góry przez Bukriejewa. W pierwszej publikacji opisującej zdarzenia owego feralnego dnia, Jon Krakauer, klient wyprawy Halla, winą za śmierć współtowarzyszy obarczył w dużej mierze Rosjanina zatrudnionego przez Scotta Fischera na stanowisku głównego przewodnika wyprawy. Książka jest zatem także osobistą odpowiedzią na ataki i zarzuty skierowane pod jego adresem.
Najtrafniejszym podsumowaniem owej pozycji są słowa bardzo znanego i szanowanego podróżnika , a mianowicie W.Cejrowskiego,który na dany temat wypowiedział się o tej lekturze tak:Po krótkiej przerwie w Malawi, spowodowanej malarią, babcia Basia wyruszyła w dalszą wędrówkę po Afryce . Wciąż z dala od utartych szlaków, jedząc to, co tubylcy, podróżując tak jak oni: w zatłoczonym autobusie lub konwoju ciężarówek ze strażnikiem trzymającym rękę na karabinie. W Rwandzie spotkała rodzinę górskich goryli, w Etiopii obchodziła Boże Narodzenie, w Egipcie zachwycała się pustynią, w Mali padła ofiarą brutalnego napadu… Wydawałoby się, że to zdarzenie definitywnie zakończyło jej podróż. Jednak babcia realizuje swoje marzenia z uporem i optymizmem – w 2010 roku wróciła do Afryki, do Maroka, którego nie udało jej się odwiedzić podczas wcześniejszej podróży. O tym wszystkim opowie czytelnikowi ,,Babcia w pustyni i w puszczy”.
Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma jednej Afryki. Afryka, jak i każdy kraj tego kontynentu, ma wiele twarzy. Pod każdym względem – przyrodniczym, ekonomicznym i przede wszystkim społecznym. W Demokratycznej Republice Konga żyje ponad 400 grup etnicznych, na Wybrzeżu Kości Słoniowej około 100, a w Tanzanii 124. I o każdej z tych grup krążą opowieści – dumny jak Masaj, zdolny jak Czaga czy leniwy jak Gogo. Ta afrykańska mozaika została opisana barwnie i z humorem, choć nie brak tu refleksji i analitycznego podejścia. Książka opowiada o miejscach, zdarzeniach, ale przede wszystkim o ludziach, których autor spotkał na swojej drodze. To spojrzenie na świat oczami podróżnika, dla którego Afryka stała się drugim domem. Jerzy Gilarowski jest geografem, specjalizuje się w problematyce afrykańskiej. Wykłada na uczelniach polskich (Uniwersytet Warszawski, Almamer Szkoła Wyższa, Wyższa Szkoła Gospodarki Euroregionalnej) i afrykańskich (University of Dar es Salaam, University of Dodoma, University of Rwanda). Jest autorem prac naukowych oraz popularyzujących wiedzę o Afryce, do których należy niniejsza książka. Zródło grafiki:https://1.bp.blogspot.com/-ZYzgZEmaWxw/VCnBTmIO0qI/AAAAAAAABtA/nUlsljyBkYU/s1600/Afryka%2Bdzisiaj.jpg
Grupa podróżników z Polski, zainspirowanych postacią i wyczynem Kazimierza Nowaka, który w latach 30. ubiegłego wieku przebył Afrykę, dużą część trasy pokonując rowerem, zrealizowała śmiałą wyprawę rowerową z północnego krańca Czarnego Lądu na jego południową rubież - Przylądek Igielny. Książka Afryka. Przekrój podłużny. Rowerowe safari z Kairu do Kapsztadu to nie tylko intrygujący zapis niezwykłej przygody. To także ujmująca autentyzmem i świeżością spojrzenia relacja ze spotkania z egzotyczną dla Europejczyków, niezwykle różnorodną kulturą Afryki. Wyprawa Maćka Czaplińskiego i jego przyjaciół - Mariusza Mitrowskiego i Ryszarda Karkosza - doskonale potwierdza starą prawdę znaną wszystkim wytrawnym obieżyświatom: istotą i sensem prawdziwej Podróży jest Droga. Zródło grafiki:https://trippy.pl/836-large_default/afryka-przekroj-podluzny-rowerowe-safari-z-kairu-do-kapsztadu.jpg
Są trzy Meksyki. Jest ten sprzed konkwisty, wspaniały i brutalny, którego symbolem jest mityczny stwór, Quetzalcoatl, pierzasty wąż. Jest Meksyk hiszpański i katolicki, który przetrwał trzy stulecia. Ten przyjął za swój symbol najświętszą Panienkę z Guadalupe, litosierną, wszędzie widoczną oficjalną patronkę kraju. I jest Meksyk nowoczesny, który wyłonił się najpierw z wojen o niepodległość, a później ze słynnej rewolucji. Jego symbolem jest Zapata, chłopski bohater, człowiek sprawiedliwy, którego rozstrzelano. To trzy powody, by kochać Meksyk. Jest krainą sprzeczności, światem zmąconym, zmieszanym, z którego zrodzi się może nowy wiek. „W Meksyku wesołość jest melancholijna, a uśmiech groźny. Meksyk jest antyczny i awangardowy, oczywisty i skryty, folklorystyczny i niemy, wierzy bardziej w świętych niż w Boga. Bogactwo jest tu równie widoczne jak ubóstwo. Jest to miejsce przyjemne do życia, a zarazem nawiedzane przez zbrodnię, która jest tu tak zwyczajna, że aż niewytłumaczalna. etykietki spadają nań ulewą. Spróbujmy, podczas tej długiej włóczęgi, prześlizgnąć się między kroplami”. Zródłó grafiki;https://ecsmedia.pl/c/alfabet-zakochanego-w-meksyku-b-iext6169712.jpg
Myślę,że najlepszym podsumowaniem tej ksiązki są słowa samej autorki:Kolumb wyraził się o Kubie: "To najpiękniejsza ziemia, jaką widziały moje oczy". Dla mnie Kuba jest wyspą magiczną i nie można jej porównać z żadnym innym miejscem na ziemi. Gdy spisywałam te wspomnienia przepełniała mnie tęsknota do Kuby, kraju, w którym zostawiłam młodość, przyjaciół, i który musiałam opuścić wbrew sobie. Moja fascynacja wyspą nie przeminęła i wciąż trwa. Starałam się pokazać Kubę taką, jaką zapamiętałam, bez retuszu. Zdania o niej są krańcowo różne: piękne, łatwe dziewczyny, muzyka i cudowne plaże, a zarazem nędza, głód i ruina dawnej, urzekającej "Perły Antyli", "Paryża Ameryki" – każde z nich jest prawdziwe. Pragnęłam wyjść poza stereotypy, bo urzekł mnie kubański naród, który tańcem i muzyką wyraża swe niepokoje i radości, bo zachwyciła mnie wyspa, której żyzna gleba rodzi słodkie owoce, z której plonów powstaje słodki cukier, kojący smutki rum i aromatyczne cygara. Jestem jak muszla, którą dawno wyłowiono z morza, a ona wciąż szumi. Jakaś cząstka mojego ja pozostała na zawsze wśród tamtejszej sawanny, kołysanych morską bryzą gajów palmowych, zanurzona w ciepłym oceanie. Zródło grafiki:https://www.kp.kalisz.pl/nowosci/przewodniki/kuba%20daleka.jpg
Współczesna opowieść o Meksyku, o fascynujących pozostałościach kultury Majów, Azteków, Totonaków i Olmeków, o niezwykłych, często niemal zupełnie nieodkrytych miejscach, jak zagubione w tropiku miasto Kalakmul. Opowieść o dzisiejszym Meksyku, o tradycjach, kuchni, tańcach i obyczajach przeplata się z historią tego kraju, nie sposób bowiem opisać Meksyku bez odwołań do cywilizacji Indian, hiszpańskiej konkwisty, następnie lat wojny o niepodległość i wielkiej rewolucji. Relacja jest efektem podróży i obserwacji, a całość uzupełniają zdjęcia z opisywanych miejsc. Zródło grafiki:https://nokautimg2.pl/p-1b-63-1b632eea7648a2a78078433d1f366057500x500/meksyk-kraj-kontrastow-lukasz-golebiewski-sonia-draga-opr-twarda.jpg
Jacek Pałkiewicz - podróżnik i odkrywca. Dotarł do najdalszych i najbardziej niezwykłych zakątków naszej planety. Jego książki i reportaże są czytane z ogromnym zainteresowaniem na całym świecie. Rozwijana przez niego działalność przyczynia sie do ustanowienia wzajemnego zrozumienia miedzy ludźmi oraz wnosi wkład w ochronę środowiska naturalnego. Michaił Gorbaczow, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Barwne doświadczenia i spektakularne osiągnięcia tak znanego podróżnika pozwalają czytelnikom jego książek nie tylko lepiej poznać świat i zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość, ale uczą też swoistej umiejętności życia.-rymas Polski, kardynał Józef Glemp. Grafika;https://esensja.stopklatka.pl/obrazki/okladkiks/37023_syberia-pb_200.jpg
Sam autor o książce wspomina tak:"Jest to książka, która z pewnością otworzy oczy wielu czytelnikom, którzy nie mają zielonego pojęcia o Afganistanie, o tym co tam robią nasi żołnierze i nie mają pojęcia, co to jest ochrona obiektów oraz ludzi. Po pierwsze - bardzo właśnie dobrze, że książka jest napisana żywym, bardzo dowcipnym językiem. Takich opisów nie można opisywać w napuszonym języku. Po drugie - moje widzenie dziennikarzy z prasy, radia i TV pokrywa się całkowicie z opisanymi przez autorów. Ludziom z mediów poprzewracało się w głowach. Rodzajowi żeńskiemu i męskiemu. Wbili sobie do głowy, że są IV władzą w kraju. Podzielam pogląd i wystarczy, że powtórzę słowa autorów "...przedstawiciele mediów są gotowi na wszystko, aby tylko dobrze sprzedać swój produkt, dlatego pokazują nam spektakl, do którego potrzeba aktorów i krwi". Nic dodać, nic odjąć. Po trzecie - gratuluję grzecznego, bo grzecznego, bo nie można inaczej, opisania Nangar Khel. A już "zamiana ról" majora z dziennikarzami to jest mistrzostwo świata. Szlag mnie trafiał od słuchania i oglądania jakiejś niepoważnej dziecinady ludzi "prokuratorskich" w mundurach w/s Nangar Khel. Makabra. Po czwarte - kapitalne opisy facetów z MSZ, tak zwanych "dyplomatów". Cholernie prawdziwe - rzeczywiste. To jest zresztą temat sam w sobie. Można napisać wiele książek na ich temat. To są w większości megalomani z nosami noszonymi tak wysoko, że w Warszawie trzeba druty tramwajowe podnosić, żeby swoimi nosami nie zawadzili. A teraz kilka słów o akcji: Młody funkcjonariusz BOR, prymus kursu i znakomity strzelec, został oddelegowany w 2007 roku do ochrony organizującej się polskiej ambasady w Afganistanie. Trafił w środek bałaganu, który postanowił uwiecznić w dzienniku, łamiąc zasadę, że z „firmy” nic na zewnątrz się nie wydostaje. Pozwolił sobie na krytykę pośrednią i bezpośrednią bezsensownych procedur, nieszczerych przełożonych i niektórych kolegów dekowników w kraju. Czy wiedzieliście, że ambasadę w Kabulu ochraniało czterech funkcjonariuszy (i kilku lokalnych strażników), którzy spali w suterenie i byli gorzej wyposażeni od służących w polskim kontyngencie wojskowym specjalistów? Na posiłki woleli jeździć do baz sił ISAF, choć wkrótce po opuszczeniu ambasady tracili łączność radiową z obsadą placówki. Ich meldunki do Warszawy z prośbą o opancerzone auto dla ambasadora „ginęły”, natomiast opisom fatalnego położenia placówki nikt w tejże Warszawie nie dawano wiary." Zródło grafiki:https://ecsmedia.pl/c/afganistan-relacja-borowika-b-iext30622067.jpg
Książka przedstawia opowieść o zdobyciu największej góry świata. Nie jest to książka wyłącznie o trudach wspinania, ale o tym, jaki jest naprawdę himalajski gigant. Dziś niektórzy twierdzą, że na Everest wejść może każdy. Podobno droga na szczyt jest prosta (co roku przecież organizowane są komercyjne wyprawy na Górę Gór). Skoro jednak jest tak łatwo, dlaczego wielu wspinaczy rezygnuje? Z jakiego powodu część z nich ginie w drodze? O żadnym innym szczycie nie krąży tyle fantastycznych historii. Przy okazji swojej wyprawy autorka miała szansę sprawdzić, co jest prawdą, a co mitem. W książce, którą oddajemy do rąk Czytelników, znajdują się m.in. odpowiedzi na poniższe pytania: dlaczego Góra Gór nazywa się Everest i dlaczego na mapach różnie podaje się jej wysokość? jak wygląda najwyższa góra świata 60 lat po jej pierwszym zdobyciu i jak to z tymi pierwszymi wyprawami było? kim są współcześni wspinacze? Jakie mają motywacje, aby wydawać dziesiątki tysięcy dolarów na wyprawę, w czasie której ryzykują zdrowie i życie? dlaczego wyprawa na Everest trwa prawie dwa miesiące i dlaczego nawet wchodząc z butlą z tlenem zdobycie Góry Gór nie jest łatwe?
Niesamowita historia. Książka i dla tych którzy myślą o wejściu na Górę Gór i dla tych którzy myślą, że obecnie wspinaczka po trasie przygotowanej przez Szerpów to nic trudnego. Leszek Cichy, himalaista Historia opisana w tej książce przez Lincolna Halla jest niezwykła i poruszająca. Niezwykła, gdyż przetrwanie nocy pod wierzchołkiem Everestu przez skrajnie wycieńczonego alpinistę i późniejszy jego szczęśliwy powrót do bazy, zdarza się niezmiernie rzadko. Poruszająca, gdyż swe przeżycia potrafił Lincoln - "Nieboszczyk Szczęściarz" - detalicznie i sugestywnie opisać. Komercja wkroczyła na dobre w góry najwyższe w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i od tamtej pory panoszy się bez umiaru, przybierając coraz to bardziej karykaturalne formy. Jak w soczewce widać to szczególnie wyraźnie na Mount Evereście: każdego roku kilkadziesiąt wypraw tę górę szturmuje, kilka tysięcy osób próbuje wejść na jej wierzchołek, dziesiątkom lub nawet setkom z nich się to udaje, ale kilkanaście zostaje na stokach góry na zawsze, co zresztą nie powstrzymuje innych przed podejmowaniem kolejnych prób. Obecna komercyjna rzeczywistość najwyższej góry świata niesłychanie oddaliła się od sportowych i heroicznych realiów wspinaczkowych drugiej połowy minionego wieku. Liny poręczowe ubezpieczają teraz szlaki aż do szczytu, hektolitry tlenu z niezliczonych butli płyną do płuc "dzielnych alpinistów", a setki szerpów pracują dla nich przy budowie i zaopatrzeniu obozów wysokościowych oraz przy wprowadzaniu na górę lub sprowadzaniu z niej klientów do bazy. Rozwój technologii cyfrowej i internetu sprawił, że "zwycięstwa" i tragedie na Evereście rozgrywają się teraz nieomal na oczach świata, na żywo, "online". Przez telefon satelitarny rozmawia się z najbliższymi ze szczytu, nierzadko też żegna z nimi na chwilę przed odejściem poza "cienką czerwoną linię", gdyż granica pomiędzy życiem a śmiercią jest na wysokości powyżej 8000 metrów bardzo wąska i łatwo można znaleźć się po jej drugiej stronie. Informacje dobre i złe, prawdziwe i zmyślone, zdjęcia i filmiki - wszystko to niemal natychmiast trafia na internetowe strony WWW i jest dostępne na całym świecie. Uznany za zmarłego Lincoln Hall miał szczęście; przeżył dzięki innym ludziom, szerpom i alpinistom. To bardzo ważne, gdyż historia kilku ostatnich dekad zdobywania Everestu obfituje w drastyczne przykłady ludzkiej znieczulicy i obojętności - nie tylko na samą śmierć, ale również na umieranie wciąż jeszcze żywych wspinaczy. Ta książka doskonale obrazuje aktualną komercyjną rzeczywistość Everestu, lecz nie odpowiada na cisnące się pod wpływem jej lektury pytanie: co sprawia, że na wielkich wysokościach zanika elementarna solidarność międzyludzka i dlaczego żądza zdobycia szczytu jest silniejsza, niż imperatyw niesienia pomocy wyczerpanemu alpiniście w każdej sytuacji. Najwyraźniej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Alek Lwow, himalaista
Pierwszą wersję tej książki Aleksander Lwow, jeden z najwybitniejszych polskich himalaistów i alpinistów, napisał dwadzieścia lat temu. Z czasem stała się ona klasykiem gatunku. Pisał ją nie dla kolegów wspinaczy i alpinistów, pisał dla „miłośników gór” – tych, co najpewniej nigdy nie spędzą nocy w namiocie szarpanym przez mroźny wiatr ani nie będą szturmować himalajskich olbrzymów. Pisał dla zwykłych ludzi, którzy kochają góry i podziwiają zdobywających je „wojowników”. Zwyciężyć znaczy przeżyć… to przede wszystkim książka o ludziach gór. Snując swą wysokogórską opowieść, Aleksander Lwow do minimum ogranicza opisy karawan, zakładania baz, budowania obozów wysokościowych i rozwieszania poręczówek. Pisze o przyjaciołach, znajomych i partnerach, wspomina najsławniejszych alpinistów i himalaistów – jakże często już nieżyjących. Na kartach jego książki ludzie ci ożywają, wspinają się lub bawią. Aktualne wydanie książki wzbogacone zostało o opisy zdarzeń ze świata ludzi gór z ostatnich dwudziestu lat i o komentarze do wielu z nich. Nie mylą mi się tylko twarze. Twarze ludzi, z którymi się wspinałem, z którymi harcowałem w górach i schroniskach lub choćby w tychże górach i schroniskach się spotykałem, a którzy tym różnią się ode mnie, że albo już w górach zostali na zawsze, bo mieli mniej szczęścia niż ja, albo z różnych, najbardziej prozaicznych przyczyn (choroba, wypadek, samobójstwo), przedwcześnie odeszli z tego świata. To jest książka o nich.
„We władaniu cieni” to hołd złożony miłości i przyjaźni, której więzy zadzierzgnęły się w skrajnych warunkach wypraw górskich. Autor stawia nas przed największym z wyzwań filozofii: skoro pewne jest, że umrzemy, jakie wybierzemy życie? To opowieść o parze amerykańskich wspinaczy, którzy z pustynnego Joshua Tree przyjeżdżają do Czechosłowacji. Historia biegnie dwiema ścieżkami. Tom Valen, wykładający filozofię na uniwersytecie, pisze o roku, kiedy to on i jego żona Molly wyjechali w Tatry, ponieważ ona, chora na nowotwór, tam właśnie chce umrzeć. Część pisana przez Molly, felietonistkę alternatywnej gazety, to jej dziennik, prowadzony w dramatycznym czasie przed śmiercią. To książka o tym, że miłość jest silniejsza niż śmierć, a przyjaźń ważniejsza niż ból i złość.
Japonia jest krajem, w którym cywilizację budować trzeba ostrożnie, w miejscu wyznaczonym przez naturę i nie budować tam, gdzie regularnie pokazuje się jej gwałtowność: trzęsienie ziemi, osunięcie stoku, przejście tajfunu. Kto tego zaniedba, dom jego zniesiony będzie do szczętu. A jeśli do tego dodać brak pokory i brutalne narzucenie naturze roli narzędzia do budowania własnej wizji krajobrazu? Pierwsza część książki Piotra Bernardyna, będąca dziennikiem trzęsienia ziemi i tsunami, pokazuje co się dzieje, gdy natura wchodzi do akcji z całą okrutną przewidywalnością kataklizmu. Ta część, to świetna rejestracja zachowań jednostek i całego społeczeństwa japońskiego. To lekcja pokory i społecznej powściągliwości, dyscypliny. Co się jednak dzieje, gdy społeczna powściągliwość i przesadna dyscyplina, połączone z posłuszeństwem wobec interesów przemysłu, hamują zdrowy opór społeczny – o tym jest większa, druga część książki. To relacja z niezakończonej do dzisiaj operacji usuwania skutków katastrofy nuklearnej. Autor dokumentuje wydarzenia po uszkodzeniu w wyniku tsunami elektrowni Fukushima Daiichi z dociekliwością i dużą wrażliwością na krzywdę społeczną, dociekając przyczyn ludzkich w osiągniętej skali nieszczęścia, podkreślając dwuznaczną rolę odegraną przez interesy grupowe przemysłu energetycznego, media, podkreślając ciężar odpowiedzialności, jaki spoczywa na politykach. W sytuacji prawdziwego kryzysu jest on tak wielki, że jedynie historia odpowie, czy go udźwignęli. Ale na pytanie o sensowność i przyszłość energetyki nuklearnej – czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam.
Sam autor o Australii pisze tak:Rzecz o Australii, o jej Duchu, o jej Ruchu, o Śnieniu, o Lśnieniu. Być może o sednie sprawy. Także o tym, co się dzieje, kiedy z zewnątrz wchodzi się w ten świat. Dominują obrazy, tekst muska zakamarki, sugerując także dźwięki. Kluczem do drzwi percepcji jest William Blake. Duchami muzycznymi, prowadzącymi przez kolejne rozdziały fotoplastykonu, są: Hugo Race, Arvo Pärt, Jacek Kaczmarski, Ulver, Keith Jarrett, Erik Satie, Grinderman, rdzenni muzycy aborygeńscy, Geoffrey Gurrumul Yunupingu i Ankh. Przeglądając, czytając, warto sięgnąć po te dźwięki albo przywołać je z pamięci. Świetlistej drogi w Krainie Snów (Dreamtime). Marek Tomalik Myślę,że takie podsumowanie Powinno zachęcić do sięgnięcia po ową pozycję;) Link do grafiki:https://ecsmedia.pl/c/lady-australia-b-iext21292111.jpg

Najlepsze okazje

Czas pomyśleć o MAJÓWCE! Sprawdź okazje na długi weekend!6 ofert od 395 Sprawdź Tanie loty z Polski od Wizz Air30 ofert od 99 Sprawdź Tanie loty na greckie wyspy! Zakręci Wam się w głowie od tego piękna12 ofert od 332 Sprawdź Tanie loty z Warszawy! Ruszaj w podróż30 ofert od 112 Sprawdź