Ryanair w obliczu 400 milionów funtów kary

Niskobudżetowe linie lotnicze zazwyczaj oferują podstawowe usługi w ramach biletu: miejsce w samolocie i przelot we wskazane miejsce. Zapewne dlatego nadal mogą się nazywać tanimi przewoźnikami. Za wszystko, co wykracza poza absolutne minimum, należy zapłacić. Jeśli dzięki temu można latać za niewielkie pieniądze, to nikt nie powinien narzekać. Co jednak, jeśli opłaty są ukryte, a pasażerowie do końca nie wiedzą, za co płacą?

Pozew o miliony

Do sądu w Wielkiej Brytanii wpłynął pozew złożony przez 5 tysięcy niezadowolonych pasażerów Ryanaira. Żądają oni 400 milionów funtów w ramach rekompensaty za nieuczciwe traktowanie i wymuszenie uiszczenia ukrytych opłat. Pozywający twierdzą, że zapłacili za usługi, o których nie wiedzieli i które były sprzeczne z prawem unijnym. Sprawa dotyczy m.in. drukowania karty pokładowej na lotnisku (45 funtów) czy wprowadzania zmian w karcie pokładowej wynikającego z popełnienia literówek (160 funtów).

Rzecznik prasowy Ryanaira w rozmowie z The Telegraph podkreślił, że wszystkie opłaty są jasno i czytelnie wymienione na stronie przewoźnika, również podczas całego procesu rezerwacyjnego. Dlatego pozew jest bezpodstawny. O tym, kto ma rację zdecyduje sąd.

Śledztwo CAA

Równocześnie z pozwem ruszyło śledztwo brytyjskiej Civil Aviation Authority, które ma dowieść lub zaprzeczyć oskarżeniom o nieuczciwość ze strony Ryanaira, Wizz Aira, EasyJeta i innych przewoźników. Szacuje się, że około 20% ich przychodów pochodzi właśnie z opłat dodatkowych. Dla porównania w przypadku British Airways jest to tylko 2%.

Źródło: The Telegraph, ThisIsMoney.co.uk