Latające samochody

"Mark my word: A combination airplane and motorcar is coming. You may smile. But it will come..." Henry Ford, 1940

Fot. www.flickr.com

Pamiętacie te słynne słowa Henry'ego Forda? Otóż Ford już w 1940 roku przewidział, że to tylko kwestia czasu, zanim ludzie zapragną posiadać swego rodzaju maszyny latające, które zastąpią samochody. Wielu marzyło o tym od dawna. Latające samochody rozpalały wyobraźnię wielu twórców z branży rozrywkowej – reżyserów filmów science-fiction, ale także poważni inżynierowie od dawna poszukiwali pojazdów latających zdolnych do pionowego startu i lądowania albo przynajmniej maszyny mogącej pokonywać pewne odległości drogą lądową, jednocześnie mogące wzbić się w powietrze. Wśród wielu prototypów „latających samochodów” warto wspomnieć o M400 firmy Moller. Jego twórcy planowali jeszcze w 2007 roku wprowadzienie go do seryjnej produkcji już w 2009 roku, ale ze względu na brak funduszy nic z tego na razie nie wyszło. Pozostał prototyp i marzenia…

Fot. www.moller.com Czyżby nikomu zatem się nie udało zrealizować proroczych słów Forda? Ależ udało się! Firma Terrafugia już podczas pokazów AirVenture w amerykańskim Oshkosh, w stanie Wisconsin przedstawiła latający samochód o nazwie Transition. Zaś w marcu tego roku media doniosły, że odbył się dziewiczy lot tego pojazdu. Latający samochód przebywał w powietrzu przez 37 sekund. Za sterami siedział emerytowany pilot Amerykańskich Sił Lotniczych, pułkownik Phil Meteer. Oczywiście, wcześniej Transition został dopuszczony do lotów przez Federalną Agencję Lotnictwa Cywilnego (FAA).

Fot. www.terrafugia.com

Maszyna może latać z prędkością do 185 kilometrów na godzinę, jej maksymalny zasięg wynosi 724 kilometry. W powietrzu spala 7,8 litra paliwa na 100 kilometrów. Niestety, żeby móc nim latać, potrzebna jest licencja pilota prywatnego. Ale to nie wydaje się być dużym problemem – licencję można uzyskać po kursie oferowanym także przez firmę Terrafugia – ci to mają głowę do interesów!

Fot. www.terrafugia.com

Po wylądowaniu i złożeniu skrzydeł pojazd może być normalnie używany jako samochód. W tym przypadku zatem marzenia stają się rzeczywistością: jeśli zaskoczy cię uliczny korek – rozwiniesz skrzydła i odlecisz (no prawie – w korku trochę trudno o te kilkadziesiąt metrów na rozwinięcie prędkości startowej, ale zawsze...). Pojazd ma wszystko, czego potrzebuje każde normalne auto, które codziennie spotykamy na drogach, ale jest także wzbogacony o rozkładane skrzydła i śmigło. W czasie, gdy skrzydła nie są potrzebne i są złożone, można bez problemu przemieszczać się nim po miejskich drogach. Samochód zmieści się także w garażu (to chyba dość istotne ze względu na jego cenę – nieco poniżej 200 tysięcy USD).

Fot. www.terrafugia.com Inną ciekawą próbą realizacji marzeń o latającym samolocie jest Parajet Skycar, dwuosobowy pojazd wyprodukowany przez Anglików.

Fot. www.skycarexpedition.com Za plecami kierowcy zainstalowano potężne śmigło i przyczepiono czaszę paralotni. Auto potrafi rozpędzić się na drodze do 180 km na godzinę, ale równie dobrze, przy 60 km/h może oderwać się od ziemi i wznieść w powietrze. Jest też pojazdem przyjaznym dla środowiska, ponieważ napędza go biopaliwo. Spadochronowe skrzydło samochodu mieści się w bagażniku. Pojazd ma być łatwy w obsłudze, jedna osoba ma poradzić sobie z nim bez trudności. Według projektantów – Skycar Expedition Team – jest to pojazd praktyczny i ma dotrzeć tam, gdzie nie dostanie się zwykły samochód – pokonywać rzeki, góry, lasy a może nawet i uliczne korki. Jak na razie na początku tego roku twórcom udało się zorganizować ekstremalną wyprawę z Londynu do Timbuktu w Mali. Skycar przeleciał nad Pirenejami, Cieśniną Gibraltarską i nad częścią Sahary. Projektanci chcą, by samochód można było kupić za około 50 tysięcy funtów już w 2010 roku. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość!