Lotnisko w Radomiu znów ma problemy. Nikt stąd nie lata, a utrzymać trzeba

Nasze małe polskie lotnisko w Radomiu przysparza podróżnym więcej pola do żartowania niż realnych korzyści. Pasażerów i lotów było niewiele, teraz tych rozkładowych nie ma wcale, a długi rosną. Zarząd lotniska znów poprosił miasto o pieniądze. Jaka będzie historia niewielkiego portu?

Lotnisko znów prosi o pieniądze

Do urzędu miasta w Radomiu wpłynął wniosek o dofinansowanie tamtejszego lotniska. Już od początku roku utrzymanie portu lotniczego kosztowało ponad milion złotych. Niemal 400 tys. to kwota pensji dla pracowników. Choć nie lata tam już Sprint Air, który do października realizował połączenia, to załogę (ponad sto osób) utrzymać trzeba. Mówiąc ściślej, żadne cywilne samoloty już tam regularnie nie latają a na stronie lotniska nie widnieje siatka połączeń. Wykorzystywane jest ono głównie do celów wojskowych.

Znów wpłynął więc wniosek do miasta o przeznaczenie portowi dodatkowych pieniędzy. Nikt nie kwapi się by wykupić udziały na lotnisku w Radomiu, miasto jest jego całościowym udziałowcem. Z kolei pracownicy muszą być tam zatrudnieni, by port lotniczy dalej nim pozostał i nie stracił uprawnień.

Studnia bez dna

Przebudowę portu wojskowego w cywilny wyceniono na 70 milionów złotych. Pieniądze miały pochodzić z budżetu miasta, dofinansowań unijnych, środków województwa mazowieckiego, a także od prywatnych inwestorów. Na tej kwocie jednak się nie skończyło.

W 2013 roku miasto zasiliło budżet lotniska 25,2 mln złotych, które miały zapewnić mu funkcjonowanie przez kolejne dwa lata. Rok później Radom udzielił lotnisku pożyczki w kwocie 18 mln złotych. W ten sposób port w Radomiu stał się inwestycją za ponad 113 mln złotych. 

Będzie ratunek dla lotniska w Radomiu?

Gdybało się nawet o zamknięciu lotniska w Radomiu. Fot. Shutterstock